05 sierpnia 2020

Recenzja: Cassandry Clare – Dary Anioła – Miasto niebiańskiego ognia


Ostatnia część serii, w której rozstrzygną się losy świata (brzmi dramatycznie, ale tak nie jest).
„Ciemność ogarnęła świat Nocnych Łowców. Chaos i destrukcja obezwładniają Nefilim, ale Clary, Jace, Simon i ich przyjaciele łączą siły, żeby walczyć z największym złem, z jakim kiedykolwiek się zetknęli. Brat Clary, Sebastian Morgenstern, systematycznie usiłuje zniszczyć Nocnych Łowców. Posługując się Piekielnym Kielichem, zmienia ich w istoty z koszmaru, rozdziela rodziny i kochanków, powiększa szeregi swojej armii Mrocznych. Nic na świecie nie jest w stanie go pokonać… ale jeśli Clary i jej drużyna wyprawią się do królestwa demonów, mogą mieć szansę… Ludzie stracą życie, miłość zostanie poświęcona, cały świat się zmieni.”
Rozciągnięte oczekiwanie na atak Sebastiana sprawiają, że w tej części wydaje się on podobny do swojego ojca. Zachowuję się inaczej niż w poprzednim tomie, przez co traci w moich oczach. Wcześniej był bardziej gwałtowny i wybuchowy, co nadawało mu charakteru ‘szaleństwa’. Tutaj jest bardziej wyrafinowany, ale przez to przewidywalny. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że romans, który powstał między nim a Królową Jasnego Dworu jest strzałem w dziesiątkę. Czegoś takiego mi brakowało. Pozostałe romanse toczą się jednak przewidywalnym rytmem. Z jednej strony mnie to cieszy, a z drugiej chciałabym jakiegoś WOW. Jednak jestem świadoma, że pisząc to autorka wolała zadowolić tysiące fanów liczących na tzw. happy end niż kilka osób podobnych do mnie, które nie lubią prostych rozwiązań.
Kociooki czarownik nie stracił pozycji mojego ulubieńca, a wręcz się na niej umocnił. Autorka z pomysłem wplotła w fabułę serii jego przeszłość (tą najdawniejszą). Sytuacja, w jakiej się znalazł a nawet jego ojciec, nie zmieniła go. Pozostał starym spokojnym Magnusem, którego poznałam w „Diabelskich maszynach” i pokochałam, i to mnie cieszy.
Zakończenie całej trylogii samo w sobie nie jest zbyt zaskakujące czy dramatyczne, choć niektóre okoliczności sprawiły, że się uśmiechnęłam, a nawet łezka zakręciła się w oku. Bardzo podoba mi się, że epilog „Darów Anioła” łączy się z epilogiem „Diabelskich maszyn”. Takie zetknięcie przeszłości z teraźniejszością nadaje tej części uroku.Choć całej tej serii daleko do ideału.
Ocena: 5/10

18 komentarzy:

  1. dużo się o tym mówi - ja jeszcze nie znam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi tak średnio się spodobała także fenomenu nie rozumiem :)

      Usuń
  2. Przede mną jeszcze dwie ostatnie części, chociaż muszę zerknąć na czwartą, bo kompletnie nie pamiętam, co się tam działo. Poza tym że Jace trochę odwalał - ale to chyba norma. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że seria po ostatnim tomie wróciła do swojej dobrej formy z pierwszych części.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  4. Akurat ten tom mam nawet na półce, może zabiorę się za ponowne czytanie ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam tego cyklu. Wszystko przede mną

    OdpowiedzUsuń
  6. W wolnym czasie myślę, że przeczytam cały cykl

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie słyszałam o tej serii. Rzadko sięgam książki z tego gatunku, ale kto wie... Może gdy wpadnie mi w ręce przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z tego typu książkami chyba w ogóle się nie polubie :D

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)