12 lipca 2025

Recenzja: Carissa Broadbent – Córka niczyich światów (DNF)

„Życie w niewoli nauczyło Tisaanah, jak przetrwać, władając jedynie bystrym umysłem, spostrzegawczością i niewielką ilością magii. Kiedy jednak próbowała wykupić się od pana, ten niemal doprowadził do jej śmierci. Nie poddała się i zabiła jednego z najpotężniejszych lordów w Threll. Została zmuszona do ucieczki, ale dostrzegła szansę ocalenia tych, których porzuciła. Mogła tego dokonać, zostając członkinią Zakonów – organizacji zrzeszającej władających magią, która dzierży wystarczającą władzę, aby zniszczyć następców jej byłego pana. Aby zdobyć należne miejsce w ich szeregach, musi jednak odbyć praktykę u Maxantariusa Farlione – przystojnego samotnika, który włada ogniem i gardzi Zakonami. Mężczyzna nie zamierza jej jednak pomagać. Z biegiem czasu Zakony zaciskają wokół nich swoje macki, a bolesna przeszłość Maxa może stać się kluczem do przyszłości Tisaanah… lub klęski ich obojga. W obliczu zbliżającej się wojny dziewczyna musi opanować tajniki władania magią i sprostać wymogom Zakonów. Kiedy rodzi się w niej uczucie do nauczyciela, musi zdecydować, ile jest w stanie poświęcić, aby dokonać swojej zemsty. Zakony mają jednak wobec niej poważniejsze, bardziej mroczne plany. Nie wiedzą natomiast, że Tisaanah nie cofnie się przed niczym, aby ocalić swoich bliskich. Nawet jeśli oznacza to ponowną niewolę i złożenie w ofierze swojego serca. Nawet jeśli oznacza to władanie własną śmiercią.”
Sądziłam, że dostanę lekką historię romantasy w magicznym świecie a w samym prologu dostałam matkę, która oddaje swoje dziecko łowcą niewolników zachwalając jaka to jest miła i posłuszna, pobłażliwie potraktowany temat niewolnictwa i bohaterkę, która po prawie 30 batach była w stanie jechać konno a potem jeszcze przejść jakiś kawałek pieszo do morza. To jest tak głupie… a mamy jeszcze kwestie magii, która również rozczarowuje. Naprawdę sądziłam, że chociaż ten element będzie ciekawy a tu klops. System magiczny tutaj nie istnieje. Wystarczy pomyśleć o wyczarowaniu motylka – buch – motylek. To jest tak leniwe (choć samą książkę czyta się dość przyjemnie).
„Córka niczyich światów” to kolejna historia o biednej dziewczynie, która okazuje się wyjątkowa i gburowatym nauczycielu z mroczną przeszłością, którzy zaczynają do siebie czuć mięte. Stwierdziłam, że nie ma sensu czytać czegoś co mnie nudzi (i na 99% wiem jak się zakończy).
Ocena: 3/10

24 czerwca 2025

Recenzja: Rachel Gillig – Rycerz i ćma

„Sybil Delling przez dziewięć lat marzyła tylko o jednym – by w ogóle nie śnić. Tak jak inne dziewczęta, które wymieniły trwającą dekadę służbę na schronienie w wielkiej katedrze, jest wieszczką. W snach otrzymuje wizje od sześciu nieziemskich istot zwanych Omenami i dzięki temu potrafi przewidzieć nadchodzące tragedie. Lordowie i zwykli ludzie przemierzają smagane wiatrem wzgórza królestwa Traum, by poprzez jej sny poznać swoją przyszłość. Gdy jej dziesięcioletnia służba dobiega końca – tak jak i pozostałych wieszczek – w katedrze zjawia się tajemniczy rycerz. Bezczelny, bluźnierczy i niebezpiecznie przystojny Rodrick Myndacious, nieokazujący najmniejszego szacunku darowi Sybil. Gdy pozostałe wieszczki zaczynają znikać jedna po drugiej, Sybil nie ma jednak innego wyjścia, jak tylko zwrócić się do niego o pomoc w ich odnalezieniu. Świat poza murami katedry jest pełen niebezpieczeństw, a szukane przez nią odpowiedzi znane są tylko siłom wyższym. I choć dziewczyna wolałaby unikać ciemnych oczu Rodricka i jego ciętego języka, zdaje sobie sprawę, że tylko ten heretyk może pokonać boga.”
Świat tej książki jest bardzo prosty i jednoliniowy. Mamy podział na kupców, rybaków, rycerzy itd. a każdej z tych kast przypisany jest konkretny Omen i miejsce na świecie. Fabuła przypomina RPG’a gdzie chodzimy od punktu A do punktu B, pokonujemy bossów i zdobywamy magiczne przedmioty. Nic nadzwyczajnego. Wątek miłosny jest oczywisty od pierwszych stron, bohaterowie przedrzeźniają się jak małolaty. Teksty są momentami cringowe i dość płytkie, ale o dziwo jest dość powolny (taki slow burn) i nawet scena łóżkowa jest w porządku (nie była ani cringowa ani fascynująca). Generalnie cała ta książka jest po prostu nijaka. Nie ma tu nic fenomenalnego, aby się pozachwycać ani nic tragicznego, żebym mogła się pośmiać z dziur logicznych.
„Rycerz i ćma” to po prostu przeciętniak.
Ocena: 4/10