31 grudnia 2024

Recenzja: Rebecca Yarros – Czwarte skrzydło (Fourth Wing)

„Dwudziestoletnia Violet Sorrengail miała trafić do Kwadrantu Skrybów i wieść spokojne życie pośród książek i historii. A teraz głównodowodząca, znana również jako jej bezkompromisowa matka, nakazała Violet dołączyć do setek kandydatów pragnących zostać elitą Navarry – jeźdźców smoków. Kiedy jednak nie grzeszysz wzrostem, a twoje ciało jest kruche, śmierć czyha tuż za rogiem… ponieważ smoki nie wiążą się z „kruchymi” ludźmi. One ich eliminują. Smoków chętnych do wytworzenia więzi jest mniej niż kadetów, toteż większość chce zabić Violet, aby zwiększyć swoje szanse. Reszta życzy jej śmierci przez to, kim jest jej matka – na przykład Xaden Riorson, najpotężniejszy i najbardziej bezwzględny dowódca skrzydła w Kwadrancie Jeźdźców. Violet będzie musiała polegać na swoim sprycie i inteligencji, żeby przetrwać. Mimo to z każdym mijającym dniem tocząca się na granicach wojna się zaostrza i zbiera coraz większe żniwa, a bariery chroniące królestwo słabną. Co gorsza Violet zaczyna podejrzewać, że dowódcy ukrywają przed wszystkimi straszną tajemnicę. Przyjaciele, wrogowie, kochankowie… wszyscy uczęszczający do Wojskowej Uczelni w Basgiacie mają swój cel, ponieważ jeśli już się tam znajdziesz, możesz opuścić ją na dwa sposoby… albo ją ukończysz, albo umrzesz.”
Książka rozpoczyna się powoli, wprowadzając w świat Navarry i Uczelni, oczami głównej bohaterki – dość ciekawy pomysł z przemyceniem pewnych informacji w formie „powtórki”. Budowa świata jest klasyczna (i bardzo prosta) a mapki dobrze wykonane – pod tym względem nie mam zarzutów. Fabuła rozgrywająca się w szkole i dążenie do stworzenia więzi ze smokiem jest dobra, choć momentami przewidywalna. Relacja głównych bohaterów (Violet i Xadena) całkiem dobrze obrazuje jak wychowanie i wpojone opinie wpływają na dziecko – jak trudno jest się wyzbyć uprzedzeń. Natomiast do tej relacji miłosnej, jako całości mam sprzeczne uczucia. Jako romantasy jest to dość kiepskie – smuty są tragiczne opisane (cringowe). Natomiast tworzenie tej relacji (miłosnej) bez „pompatycznej otoczki” na plus. Czytało się przyjemnie, choć styl pisarski autorki nie zachwyca jakoś szczególnie. Może to kwestia narracji pierwszoosobowej (preferuję trzecioosobową) a może nierówności akcji. Książka owszem ma momenty zachwycające, trzymające w napięciu i wywołujące łezkę w oku, ale między tym wieje „pustka”. Chciałabym czegoś więcej, bo widzę potencjał konceptu – prostego, ale fajnego. Brakuje tylko jakiegoś „smaczka”, który sprawiły, że książka wyróżniałaby się spośród innych z tego gatunku. Same smoki, choć świetnie wykreowane, tego nie uczynią. Tairn i jego więź z Violet są zdecydowanie najciekawszym elementem tej książki. Kreacja czarnego smoka i jego… charakter (a raczej rechot) potrafią wywołać uśmiech.
„Fourth Wing” to dobra książka (romantasy), choć zaawansowanego czytelnika może trochę rozczarować prostotą.
Ocena: 6/10

12 komentarzy:

  1. Hmm, uznaję się za zaawansowanego czytelnika więc teraz odpuszczę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. też czytałam! zgadzam się, że książka ma potencjał, szczególnie jeśli chodzi o smoki (zawsze) i relację Violet z Tairnem chociaż czułam, że historia naprawdę nabiera tempa w momentach, które łączą ją z jej smokiem.
    a co do samej relacji miłosnej – też miałam mieszane uczucia, z jednej strony miała swoje momenty, ale z drugiej trochę brakowało jej głębi. fajnie, że książka ma swój urok mimo pewnych przewidywalnych elementów. w każdym razie zgadzam się, że brakowało czegoś, co wyróżniłoby ją w tym gatunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda ^^ konceptowo jest fajnie - wykonanie ma swoje błędy :)

      Usuń
  3. Słyszałam wiele o tej książce i były to bardzo skrajne opinie - trochę mnie ciekawi, aby sprawdzić, czy mi by się spodobała, ale nie wiem, czy zajdę czas ;)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)