21 września 2024

Recenzja: Kristin Cast & P. C. Cast – Dom Nocy – Przeznaczona

„Zoey wreszcie czuje się bezpieczna u boku Starka – swojego wojownika i strażnika. Jednak spokój nie zagościł na długo w Domu Nocy. Chwilową stabilizację w świecie wampirów i adeptów przerywa pojawienie się ludzi: przystojnego zaklinacza koni Travisa i tajemniczego, niezwykle atrakcyjnego Auroxa, który w rzeczywistości jest kimś więcej – czy raczej kimś mniej – niż tylko człowiekiem. Jedynie Neferet wie, że Aurox został stworzony po to, by służyć jej za najdoskonalszą broń. Zoey wyczuwa w chłopaku ludzki pierwiastek, cień dobrej natury, która próbuje przeciwstawić się mrocznej duszy. Jest coś dziwnie znajomego w tym chłopaku… Czy prawdziwe zamiary Neferet zostaną ujawnione, zanim ciemności okryją Dom Nocy?”
Zaczynamy książkę powtórką wydarzeń z poprzedniej, na szczęście nie jest to typowe kopiuj wklej. W każdym razie jest to ważne, bo większość fabuły będzie krążyła wokół tej śmierci potrzebnej do stworzenia Auroxa. No i tutaj pojawia się główny problem tego tomu – my, jako czytelnik wiemy wszystko. Znamy plany Neferet, tożsamość Auroxa i wszystko inne z tym związane, więc te poszukiwania odpowiedzi przez bohaterów są po prostu nudne. Autorki popełniły duży błąd wplatając w tą historię perspektywę złoczyńców, choć (nie wierzę, że to przyznaję) perspektywa Kalony nie jest zła, a przynamniej w tym tomie jest całkiem fajnie napisana. Może to być też kwestia, że jego postać zeszła na dalszy plan. Niestety ilość perspektyw Neferet sprawia, że kuleje akcja, nie mówiąc już o jakimkolwiek zaskoczeniu i plot twiście. Jednym z niewielu ciekawszych wątków jest zatrudnianie ludzi, jako pomocników w szkole. Zarówno pojawienie się Travisa jak i ogrodników wywołało mój uśmiech, zwłaszcza, że daje nam to możliwość poznania bliżej Lenobii. W przeciwieństwie do perspektyw Erika, Smoka i Auroxa, które są całkowicie bezsensowne i nic nie wnoszą. Dodatkowo większość relacji przeżywa jakiś kryzys, mniejszy czy większy, przez który przewracałam oczami. Niby wiem, że to normalne i bardzo ludzkie miewać gorsze i lepsze dni, jednak tutaj robione jest to często na siłę, bo potrzebujemy pretekstu, żeby coś się wydarzyło. Samo zakończenie też jest nijakie, bohaterowie dowiadują się tego, co już wiemy (z innych perspektyw), więc nie ma żadnej niespodzianki, choć sam odprawiany rytuał jest spoko. Szkoda tylko, że tak późno.
Ocena: 4/10

12 komentarzy:

  1. Szkoda, że aż taka słabiutka :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam, czy czytałam tę część. Mam wrażenie, że kojarzę postać Travisa, ale nie Auroxa ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam wszystkie części tej sagi parę lat temu i byłam nią zachwycona. Niestety, czym dalej było, tym bardziej było widać, że historia robi się naciągana, a główna bohaterka miała milion miłosnych interakcji z różnymi osobami i mega mnie to irytowało. Niemniej jednak dobrze wspominam pierwsze części oraz te boczne, miło się je czytało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się historia została rozciągnięta na siłę :)

      Usuń
    2. Naprawdę wielka szkoda, bo ta seria mogłaby być hitem... A wystarczyło te historie po prostu zakończyć w kilku częściach :P

      Usuń
  4. Przykro mi słyszeć, że ta część tak słabo wypadła. Fakt, dodawanie perspektyw, które nic nie wnoszą, mogą zabić tempo akcji. Oby kolejne części były lepsze... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytanie tego samego dla poznania innej perspektywy raczej kusząco nie brzmi :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)