06 marca 2024

Recenzja: Diuna – część druga

Wybrałam się do kin na drugą część Diuny z lekkim opóźnieniem, bo 5 marca, więc pewnie nie zaskoczy was moja opinia, patrząc na ilość zachwytów, jakie już wylały się na tą ekranizacje. I słusznie, bo film jest wart obejrzenia (i był wart czekania). Można powiedzieć, że to godna adaptacja powieści. Oczywiście moja recenzja może zawierać (lekkie) spojlery, ale patrząc na ilość kontentu, jaki pojawił się (praktycznie wszędzie) raczej nie napiszę więcej niż zapewne już wcześniej widzieliście czy słyszeliście.
„Książę Paul Atryda przyjmuje przydomek Muad'Dib i rozpoczyna duchowo-fizyczną podróż, by stać się przepowiedzianym w proroctwie wyzwolicielem ludu Diuny.”
Diuna 2 to przykład filmu, który ogląda się z czystą przyjemnością, a nagłośnienie całkowicie zlewa się z treścią i obrazem. Ostatnimi czasy trudno o film, w którym soundrack jest porządnie zmontowany i nie rozprasza. Tutaj wręcz podnosi warstwę wizualną jeszcze wyżej. Denis Villeneuve, jako reżyser odwalił kawał dobrej roboty. Nie jest to film idealny, ale całkowicie rozumiem, że w takim formacie musieli skrócić, czy uprościć pewne wątki fabularne. Musiałyby powstać chyba z cztery części (albo serial), żeby zawrzeć wszystko. Wciąż jednak jest to wierna adaptacja, w dużej mierze skupiona wokół postaci Paula Atrydy, przepowiedni oraz polityki, które łączą się w całą historię. I o ile podoba mi się ewolucja postaci głównego bohatera, jego droga i przemiana, tak nie jestem wielką fanką relacji Paula i Chani. Rozumiem jej zarys i naturalność występowania, jednak wydaje mi się trochę zbędna, przy skali ogólnych wydarzeń. Poza tym podoba mi się przedstawienie ludu z Arrakis, ich zwyczajów i życia na pustyni. Spędzamy tam bardzo dużo czasu, jest to fascynujące i przyjemne w oglądaniu, choć nie ukrywam, że odczuwam lekki niedosyt w stosunku do innych planet. Trochę inny niedosyt odczuwam w stosunku do Bene Gesserit, które są fascynującą „organizacją”, a film tylko szczątkowo pokazuje ich wpływy i manipulacje. Nie zmienia to jednak faktu, że Lady Jessica Atryda jak i Lady Margot Fenring są ciekawymi postaciami z dobrze zarysowanymi motywami. Bez wątpienia polityka zarówno zakonu jak i poszczególnych planet będzie się tylko rozwijać i poszerzać o kolejne obszary, w końcu Diuna to tylko „prolog” wielkiej serii. A poszczególne rody ich kultura i polityka są fascynujące. Zapewne nie jest to popularna opinia, ale kultura Harkonnenów zachwyciła mnie najbardziej w tej części. Naprawdę byłam pod wrażeniem jak wykreowano ich planetę, arenę oraz samych bohaterów z Giedis Prime. Użycie „podczerwieni” było mistrzowskim zabiegiem, nadającym dziwności tej planecie i tamtejszej kulturze. Dodatkowo relacja Barona Vladimira Harkonnena i Feyd-Rautha zbudowana jest wyśmienicie od samego początku. Wystarczyły dwa spojrzenia i jedno zdanie Barona, żeby zrozumieć, że to coś więcej niż „zabawa” na arenie. Niby role drugoplanowe, ale jak dobrze napisane i zagrane to podsycają widowisko do maksimum. Nie mówiąc już o samej charakteryzacji Feyd-Rautha, jako brutalnego psychopaty, ale równocześnie sprytnego i z dozą honoru. Wiesz, że złoczyńca jest dobrze zagrany, gdy wręcz chcesz mu kibicować bardziej niż głównemu bohaterowi (i na koniec jest ci smutno). Austin jako Feyd-Rautha Harkonnen skradł show - chyba mogę powiedzieć, że mam nowego „crusha”.
Wyśmienite widowisko. Aż żałuje się, że nie trwało dłużej (mogłabym siedzieć nawet na 4 godzinnym seansie) i mówi to osoba niebędąca kinomaniaczką. Także nie pozostaje mi nic innego jak czekać na dalsze części Diuny.
Ocena: 9/10

28 komentarzy:

  1. Nie widziałam jeszcze pierwszej, ale może nadrobię i uda mi się złapać jeszcze drugą część w kinie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Obie części chciałabym obejrzeć. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. witam Pati 🧡
    dziękuję za polecenie filmu, postaram się obejrzeć obie części ;)

    - pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i ciepło,
    moc cudowności każdego dnia 🧡

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniecznie muszę obejrzeć ten film!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Recenzja ciekawa, ale jednak nie są to moje klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda ale rozumiem ^^ diuna to specyficzna seria nie dla wszystkich :)

      Usuń
  6. Nie oglądałam jeszcze części pierwszej, chociaż mój chłopak ciągle namawia, a dobre opinie również są zachęcające.

    OdpowiedzUsuń
  7. Diuna to zdecydowanie nie jest film dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda ale rozumiem, że to nie jest film dla każdego :)

      Usuń
  8. Wiele dobrego słyszałam o "Diunie", muszę się chyba w końcu bliżej zapoznać z tematem. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Obejrzałam póki co część pierwszą i już nie mogę się doczekać drugiej. Mieliśmy jechać do kina, ale akurat nie pasowały nam godziny. :(

    OdpowiedzUsuń
  10. Super, że Ci się podobało. Nawet nie wiedziałam, że już wyszła druga część, moze kiedyś się skusze i obejrze obie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To widzę, że film wywarł na Tobie naprawdę bardzo dobre wrażenie :) Trzeba przyznać, że jest to jedna z głośniejszych premier tego roku. Ja Diuny jeszcze nie oglądałam, ale oczywiście mam w planach nadrobić. Zwłaszcza, że słyszy się tyle dobrego o tych filmach.
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie widziałam jeszcze pierwszej części i kusi mnie przeczytanie książek, więc obawiam się, że nigdy nie zapoznam się z Diuną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki są warte uwagi i o wiele obszerniejsze ale film jest cudowny :)

      Usuń
  13. Próbowałam w domu obejrzeć pierwszą część, ale w domu, jak to w domu trudniej się skupić. Zresztą to nie jest film z tych, które koniecznie muszę obejrzeć.
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to film (i książka) dla wszystkich i wymaga skupienia (zwłaszcza jak nie zna się uniwersum :)

      Usuń
  14. Ja akurat nie przepadam za tym filmem, za to mój mąż jest jego wielkim fanem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To specyficzna historia, więc rozumiem, że nie każdemu "podejdzie" - zwłaszcza jak nie zna książki :)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)