24 lipca 2020

Recenzja: Cassandry Clare – Dary Anioła – Miasto kości


Pierwsza część rozpoczynająca popularną młodzieżową serię „Dary Anioła”, w którym ponownie wkraczamy do świata Nocnych Łowców…
„Dziewczyna ze skłonnościami do wpadania w tarapaty, wampir, który zmaga się ze swoją mroczną naturą, półanioł, pogromca demonów. Połączyła ich miłość i walka, dzieli ich wszystko. Razem wkraczają do Miasta kości…”
Ciężko mi będzie pisać recenzję tej książki nie porównując jej do „Diabelskich maszyn”, które są jej ‘prologiem’ (filmów jeszcze nie widziałam, ale mam zamiar to nadrobić i je także zrecenzować). Cała seria „Dary anioła” szybko zyskała dużą popularność wśród nastolatków jednak ja zdecydowanie wolę „Diabelskie maszyny”, które przez osadzenie akcji w wiktoriańskiej Anglii mają swój urok, którego brakuje mi w tej serii.
Główną bohaterką powieści jest Clary Fray, która będąc razem ze swoim przyjacielem Simonem w klubie Pandemonium, zauważa nietypową sytuacje. Jako ciekawska osoba, nie może się powstrzymać i podąża za nieznajomymi, przez co w jej życiu pojawiają się Alec, Jace i Isabelle. Okazuje się, że posiada Wzrok, co prowadzi do kolejnych wydarzeń. Niekoniecznie przyjemnych. Do takich właśnie między innymi należy spotkanie z Pożeraczem w swoim mieszkaniu. Przez to jej życie obraca się o 180 stopni. Musi się zmierzyć z tajemnicami ze swojej przeszłości, które zataiła przed nią jej matka, która zresztą znika. Wszystko to wiąże się z pojawieniem się człowieka, który za wszelką cenę chce zdobyć Kielich Aniołów. Po co? Aby stworzyć armię, nie zważając na liczbę ofiar. Doprowadziłoby to do zerwania przymierza pomiędzy Nocnymi Łowcami a Światem Podziemi.
Sama akcja jest dość wartka i napisana lekko, jednak zbyt szybko można domyślić się jej zakończenia. Zdrajca jest zbyt oczywisty (jak dla mnie) a przeszłość bohaterów często uprzykrza im życie tak jak tutaj, co jest dość typowe dla połączenia romansu z fantastyką. Podoba mi się natomiast stworzona przez autorkę ‘druga rzeczywistość’. Obok naszego świata, w ukryciu, żyją istoty z bajek… elfy, wróżki, wampiry, wilkołaki, demony, ifryty, czarownice i wiele innych stworzeń. Sama zawsze wierzyłam, że tak właśnie jest i kiedyś dane mi będzie spotkać, któreś z tych postaci. Autorka chyba podziela moją fantazję. Zaskoczeniem dla mnie natomiast było ujrzenie nazwiska „Magnus Bane”, i to nawet w tytule jednego z rozdziałów. Ten czarownik był moją drugą ulubioną postacią, zaraz po Jamie, w „Diabelskich maszynach”. Dzięki temu autorka zaskarbiła sobie u mnie sympatię, dalej ciągnąc wątek Magnusa, i to w dobrym stylu. „Kociooki” czarownik pozostał sobą i tym razem, nie ma konkurencji, więc niezaprzeczalnie stał się moim ulubieńcem, na którego losy będę czekać w kolejnych częściach. Największa uwaga autorki jednak skupiła się na Nefilimach. Zarówno ich przedstawicielach, w postaci naszych głównych bohaterów, jak i ich historii oraz sposobom walki. Nie da się nie zauważyć jednak tak wielu podobieństw do serii „Diabelskie maszyny” czy to w głównych postaciach, które mają swoich sobowtórów (np. Will – Jace) czy też samej akcji, która rozgrywa się w podobnym rytmie.
Długo zwlekałam nim sięgnęłam po tą książkę jednak chyba nie żałuję. Cassandra Clare stworzyła ciekawą historię, choć tym razem troszkę przewidywalną i zbyt współczesną.
Ocena: 6/10

16 komentarzy:

  1. Ach, czytałam tę serię jako gimnazjalista i byłam nią oczarowana - pewnie ze względu na wiek. :) Od razu pochłonęłam całą trylogię (wtedy jeszcze nie było w ogóle planów na dalsze części) i to wielokrotnie. Zamierzam kiedyś wrócić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajnie ^^ ja niestety wtedy na nią nie trafiłam ale w sumie nie uważam że jest zła :)

      Usuń
  2. Mnie ta książka parę lat temu w ogóle nie wciągnęła. Pewnie dlatego nigdy nie sięgnęłam po dalsze części, ale planuję spróbować z inną serią autorki.


    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta seria nie jest zła ale nie zaskakuje - osobiście polecam Diabelskie maszyny :)

      Usuń
  3. Osobiście lubię tę serię, ale po raz pierwszy czytałam ją z jakieś 7 lat temu więc może to po prostu z sentymentu. Z drugiej strony jest to pierwsza książka z tego uniwersum i widać różnicę między tym tomem a np. Miastem niebiańskiego ognia czy właśnie Diabelskimi Maszynami. Uch... film był za to koszmarny. Nie pamiętam nawet czy obejrzałam go do końca.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobrze że masz takie wspomnienia z serią ^^ czyli filmu nie polecasz :)

      Usuń
  4. Ja od tej książki i dalszych jej części zaczynałam :) Diabelskie maszyny czytałam później. Świetne są. Może kiedyś ďo nich wrócę. Ciekawe czy ocenię wtedy surowiej;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Serie kojarze, ale dlatego, że pracuje w księgarni i często ludzie o nią pytają. Mnie jakoś nie kusi, nie mój klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w końcu po nią sięgnęłam i okazała się nie taka zła :)

      Usuń
  6. Nie czytałam, ale wiele o niej słyszałam. Ja jednak odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o niej dużo słyszałam i temu po nią sięgnęłam ^^ ale nic na siłę

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. To świetnie ^^ zobaczymy czy mi też tak się spodoba :)

      Usuń
  8. Kochałam tę serię w gimnazjum i w sumie tak mi zostało ^^ Ale czytałam, książki tak jak wychodziły więc najpierw serię zapoczątkowaną przez Miasto kości, a dopiero potem Diabelskie maszyny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może temu tamta podoba mi się bardziej bo autorka ją bardziej dopracowała :)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)