20 kwietnia 2020

Recenzja: John Flanagan – Drużyna – Wyrzutki


Nowa seria autora „Zwiadowców” niedawno wpadła w moje ręce i muszę przyznać, że się nie zawiodłam. Pierwszy tom zapowiada ciekawy początek przygód tej nietuzinkowej ‘bandy’ Skandian.
„W Skandii ludzie znają tylko jeden sposób na to, by młody mężczyzna stał się wojownikiem. Nastoletni chłopcy są dzieleni na grupy i wysyłani na trzymiesięczną wyprawę. Uczą się żeglarstwa, walki, taktyki, sztuki przetrwania... Drużyna przeciwko drużynie, wyzwanie za wyzwaniem. Tylko jedna grupa odniesie zwycięstwo. Hal Mikkelson, syn uznanego skandyjskiego wojownika i aralueńskiej matki, musi bardzo się postarać, by udowodnić swą wartość. Nie odziedziczył po ojcu potężnej postury i imponującej siły mięśni. Na tle współziomków wydaje się słaby, mały, niewart złamanego miedziaka... Kiedy Hal staje na czele jednej z drużyn złożonych z jemu podobnych, wyrzutków i odszczepieńców, wie, że walka o zwycięstwo będzie trudna. Zmierzy się z kwiatem skandyjskiej młodzieży, mając po swojej stronie tylko spryt, inteligencję, hart ducha oraz przyjaciół.”
Flanagan jak zawsze pisze prosto i ciekawie, podsuwając nam oryginalnych bohaterów – wyrzutków, jak zostali nazwani, na tle walki, przygody oraz kraju, który wydaje się równie znajomy, co inny. Skandię i prawa, którymi się rządzi, mogliśmy już trochę poznać w serii „Zwiadowcy”, jednak przeczytanie tej serii przed „Drużyną” jest niepotrzebne, choć osobiście zachęcam, gdyż jest to jedna z tych serii, które zaczęte nie dadzą ci spokojnie spać, dopóki nie skończysz czytać. Tytułowych „Wyrzutków” nie da się pomylić i mogę was zapewnić, że podobnych bohaterów nie znajdziecie nigdzie. Najważniejszym wydarzeniem dla chłopców żyjących w Skandii jest „Trening”, który ma ich przygotować do dorosłego życia na statkach. Są to trzy miesiące nauki fechtunku, taktyki, przetrwania, czy też nawigacji. Następnie w stworzonych przez siebie drużynach rywalizują między sobą. Możemy zobaczyć wtedy, na czym polega siła przyjaźni i wytrwałość w dążeniu do celu.
Hal Mikkelson, jako główny bohater i ‘przywódca’ „Czapli”, został dobrze wykreowany, a jego pomysłowość i spryt zachwyca. Choć fakt, że przez swoje pochodzenie (w połowie Skandian) jest odrzucany i wyśmiewany przez rówieśników jest trochę już zbyt powszechne w literaturze. Często właśnie można się spotkać z takimi bohaterami i łatwo można się domyślić, że stanie się coś, co to zmieni. Tutaj jednak Hal sam udowadnia i doprowadza siebie i swoich przyjaciół do sukcesu, udowadniając swoją wartość. Zna swoje atuty i wie jak je wykorzystać, w czym ma trochę zasługi jego opiekun Thorn (który wiele przeszedł po stracie ręki i pokazuje, że trzeba walczyć do końca). Posiada tylko jednego przyjaciela, Stiga, którego z łatwością można polubić mimo jego wybuchowej natury. Młody Mikkelson szybko znajduje wspólny język z resztą swojej załogi, co doprowadza do tego, że stają się groźnymi przeciwnikami dla innych drużyn. Z pewnością wyłonicie swoich ulubieńców i mam nadzieje, że będziecie dopingować „Czaple” w czasie rywalizacji.
Jeśli ciekawi was taka rywalizacja to książka przypadnie wam do gustu, a że jest to dopiero pierwsza część trylogii, możemy się spodziewać po „Czaplach” czegoś ciekawego, a może nawet wielkiego.
Ocena: 7/10

12 komentarzy:

  1. Ooo nowa seria. Mój brat lubi takie fantasy więc będę śledzić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam o tej serii autora zwiadowców. Zatrzymałam się na początku jego najpopularniejszej serii.
    Na ten moment nie planuję jej czytać.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Od dłuższego czasu mam w planach Zwiadowców, jak mi się spodoba to i po tę serię sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. raczej nie sięgnę :P to chyba nie jest już mój target, a przynajmniej nie ciągnie mnie już do tego typu książek. Ale recenzja super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie znam tej serii, ale chętnie bym kiedyś przeczytała. :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)