„Dla trzydziestu pięciu dziewcząt Eliminacje są szansą ich życia. To dzięki
nim mają szansę uciec z ponurej rzeczywistości. Ze świata, w którym panują
kastowe podziały, wprost do pałacu, w którym będą spełniane ich życzenia. Z
miejsca, gdzie głód i choroby są na porządku dziennym, do krainy jedwabi i
klejnotów. Celem Eliminacji jest wyłonienie żony dla czarującego i przystojnego
księcia Maxona. Każda dziewczyna marzy o tym, by zostać wybraną. Każda poza Americą Singer. Dla Ameriki
Eliminacje to koszmar. Oznacza konieczność rozstania z Aspenem – jej sekretną
miłością i opuszczenie domu. A wszystko tylko po to, by wziąć udział w
morderczym wyścigu o koronę, której wcale nie pragnie. Jednak, gdy spotyka,
Maxona, który naprawdę przypomina księcia z bajki, America zaczyna zadawać
sobie pytanie, czy naprawdę chce za wszelką cenę opuścić pałac. Być może życie,
o jakim marzyła wcale nie jest lepsze niż to, którego nawet nie chciała sobie
wyobrazić…”
„Rywalki” to książka niewątpliwie bardzo oryginalna, gdyż świat, który
został w niej stworzony nie może zostać porównany z żadnym innym. Stworzenie
klas (hierarchii ludzi) jest strzałem w dziesiątkę. Prosta akcja, lekki język w
pierwszoosobowej narracji sprawia, że książkę czyta się bardzo szybo i
przyjemnie. Tematem przewodnim książki jest oczywiście znalezienie ukochanej
dla księcia. I jak to zawsze bywa w romansach, musi się pojawić ‘czarny
charakter’. W tej roli występuje Celeste, którą ja osobiście polubiłam (nie
pytajcie, dlaczego lubię złe charaktery w książkach), wprowadziła trochę humoru
do książki i niewątpliwie w niej namieszała. Choć w sumie i bez niej główna
bohaterka obróciła świat księcia do góry nogami, który chyba pierwszy raz w
życiu miał do czynienia z taką dziewczyną jak America. W końcu, która dama
bulwersuje się, gdy zwraca się do niej „moja miła”, albo prosto z mostu mówi,
że nie chce tu być. Mimo tej oryginalności (chodzi mi o stworzony świat) fabuła przypomina mi
trochę wszystkim znaną historię „Kopciuszka”. Biedna dziewczyna zostaje wybrana
(idzie na bal), gdzie spotyka księcia, zakochują się w sobie, ale America chce
wrócić do domu, do Aspena (ucieka z balu) i tak dalej… chyba nie tylko ja widzę
to podobieństwo.
Oprawa graficzna książki jest cudna.
Bez dwóch zdań. Idealnie dopasowana do treści książki. Mogę polecić tę
książkę, głównie osobom lubiącym romanse, ale i nie tylko, gdyż pojawiają się
tam także inne wątki poboczne, więc poczekamy co będzie dalej.
Ocena: 6/10
Ocena: 6/10
Czytałam ją... powiedzmy sobie, że dawno i dla mnie była ok, ale wiesz bez szaleństwa. Co do okładki masz rację jest cudowna :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się książka nie jest zła ale wybitna też nie :/
UsuńKreacja na okładce powala
OdpowiedzUsuń:)
UsuńSuper recenzja. Niestety książka nie w moim klimacie
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
subjektiv-buch.blogspot.com/
:)
UsuńRecenzja świetna, ale to już chyba nie mój target wiekowy. 😊
OdpowiedzUsuńMój chyba też :)
UsuńJa również zakochałam się w okładkach tej serii. I chociażby ze względu na nie chciałabym ją mieć. Niemniej jednak intryguje mnie to porównanie do Kopciuszka. Mogłoby mi się to wszystko spodobać.
OdpowiedzUsuńSpróbuj ^^ może ci się spodoba :)
UsuńMam tę serię w planach, już nawet czeka na czytniku, ale cos nie mogę się zebrać do czytania...
OdpowiedzUsuńJa tak średnio zachęcam :)
UsuńTe okładki z tej serii są świetne.
OdpowiedzUsuńOj tak :)
Usuń