„Nazywam się Rose Hathaway. Mam siedemnaście lat i szkolę się w ochronie wampirów i zabijaniu strzyg. Jestem beznadziejnie zakochana w niewłaściwym mężczyźnie, a moja najlepsza przyjaciółka wykazuje zdolności magiczne, które mogą doprowadzić ją do obłędu. Cóż, nikt nie powiedział, że szkoła średnia to bułka z masłem. Zuchwały atak strzyg na szanowaną rodzinę morojów wstrząsnął uczniami Akademii. Nadchodzi przerwa świąteczna i by zapomnieć o tragedii, wszyscy wyruszają do luksusowego kurortu narciarskiego. Rose jednak trudno myśleć o wakacjach. Do grona nauczycieli dołączyła legendarna strażniczka... jej matka. Na domiar złego Dymitr interesuje się inną kobietą, Mason nie ukrywa, że z chęcią zamieniłby przyjaźń na coś więcej, a tajemniczy i arogancki nieznajomy wpada na dziewczynę częściej, niżby sobie życzyła. Pośród sennych zimowych krajobrazów kryje się jednak niebezpieczeństwo. Czy Rose zdoła w porę je dostrzec?”
Drugi tom „Akademii Wampirów” jest (niestety) tym klasycznym drugim tomem o wzdychaniu do faceta, którego bohaterka nie może mieć i próby odwrócenia uwagi poprzez przyjaciela. Dodatkowo wątek mocy Lissy schodzi na dalszy plan, choć w tym wypadku jest to dość dobrze uargumentowane. Nie mogę tego jednak powiedzieć względem głównego wątku fabularnego tego tomu. Ten wyjazd na narty jest tak bzdurny i nic nie wnosi do sprawy napaści, że mogli to skrócić do tradycji szkolnej i tyle. Jedynym ciekawym elementem książki jest wprowadzenie pewnego moroja. Owszem łatwo domyślić się jego motywu, ale zapowiada się na ciekawą postać i przypuszczam, że może zostać moim ulubionym bohaterem tej serii.
„W szponach mrozu” to nienajlepsza kontynuacja, ale wciąż przyjemnie czyta się tą serię. (Zdecydowanie lepsza od „Zmierzchu”.)
Ocena: 5/10
Faza na Akademię wampirów zupełnie mnie ominęła i nie wiem, czy chciałabym zmieniać mój stan nieznania tych książek ;>
OdpowiedzUsuńZależy ^^ może kiedyś będziesz mieć ochotę :)
Usuń