14 kwietnia 2022

Recenzja: Victoria Aveyard – Szklany miecz


Kontynuacja „Czerwonej królowej”, po którą sięgałam z ekscytacją, która jednak podczas czytania lekko przygasła.
„Walka pomiędzy rosnącą w siłę armią rebeliantów a światem, w którym liczy się kolor krwi, przybiera na sile. Mare Barrow ma czerwoną krew, taką samą jak zwykli ludzie. Jednak jej zdolność kontrolowania błyskawic – nadprzyrodzona moc zarezerwowana dla Srebrnych – sprawia, że rządzący chcą wykorzystać dziewczynę, jako broń. Mare odkrywa, że nie jest jedyną Czerwoną, która posiada umiejętności charakterystyczne dla Srebrnych. Są też inni. Ścigana przez okrutnego króla Mavena wyrusza na wyprawę, aby zrekrutować Czerwono-Srebrnych do armii powstańców gotowych walczyć o wolność. Wielu z nich straci życie, a zdrada stanie się chlebem powszednim. Mare musi też zmierzyć się z mrokiem, który ogarnął jej duszę. Czy sama stanie się potworem, którego próbuje pokonać?”
Tak jak i poprzednio druga część napisana jest lekkim stylem, który szybko się czyta. Przeszkadzają mi jedynie wyjaśnienia, streszczenia wydarzeń czy rozmów z pierwszej części. Są one niepotrzebne, bo nie sądzę by ktoś zaczynał czytać tą serie od tego tomu. Tym razem praktycznie cała akcja książki skupia się na głównej bohaterce. Mare pomimo tego, że jest zagubiona i rozpamiętuje przeszłość, nie jest denerwująca. Naprawdę jej postać jest bardzo dobrze wykreowana. Pojawia się tu również wiele nowych postaci, które również są ciekawe. Problemem akcji jest natomiast schematyczność. Praktycznie cała książka to ucieczka, plan, zdrada, ucieczka, plan, zdrada… itd. Zakończenie, choć jest ciekawe, nie jest tak zaskakujące, jak w pierwszej części. Brakowało mi również Mavena, który sprawił, że „Czerwona królowa” była tak genialna, ale wydaje mi się, że trzecia część to zmieni. Natomiast Szkarłatna Gwardia, a właściwie jej zasięg i ‘potęga’, mnie zaintrygował.
„Szklany miecz” czyta się całkiem przyjemnie jednak brakuje mi w nim takich dworskich smaczków, które sprawiły, że nie mogłam oderwać się od „Czerwonej królowej”. Ta część zawodzi przeciętnością.
Ocena: 4/10

18 komentarzy:

  1. Wiele słyszałam o tej serii i nawet miałam ją zamiar zacząć czytać w niedługim czasie, ale teraz jednak się nad tym zastanawiam czy warto.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam 1 tom i jakoś nie udało mi się wciągnąć. Teraz próbowałam "Niszczyciela królestw" i chyba mi nie po drodze z tą autorką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja zaczynam się przy kontynuacji trochę zawodzic :)

      Usuń
  3. Słyszałam o tej serii i mam ją w planach. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cała seria mocno mnie zaciekawiła. Chętnie przeczytam 😊!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fajnie ^^ Ja mam nadzieję że dalej będzie lepiej :)

      Usuń
  5. Uwielbiam tą serię, jestem wielką fanka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby trzecia część to naprawiła :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fakt, ja też lubię czytać serię od początku, więc takie wtrącenia mnie też by irytowały.

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam "Czerwoną Królową" jeszcze w gimnazjum. Podobała mi się ale jakoś nigdy nie miałam okazji sięgnąć po kontynuację.

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)