24 czerwca 2025

Recenzja: Rachel Gillig – Rycerz i ćma

„Sybil Delling przez dziewięć lat marzyła tylko o jednym – by w ogóle nie śnić. Tak jak inne dziewczęta, które wymieniły trwającą dekadę służbę na schronienie w wielkiej katedrze, jest wieszczką. W snach otrzymuje wizje od sześciu nieziemskich istot zwanych Omenami i dzięki temu potrafi przewidzieć nadchodzące tragedie. Lordowie i zwykli ludzie przemierzają smagane wiatrem wzgórza królestwa Traum, by poprzez jej sny poznać swoją przyszłość. Gdy jej dziesięcioletnia służba dobiega końca – tak jak i pozostałych wieszczek – w katedrze zjawia się tajemniczy rycerz. Bezczelny, bluźnierczy i niebezpiecznie przystojny Rodrick Myndacious, nieokazujący najmniejszego szacunku darowi Sybil. Gdy pozostałe wieszczki zaczynają znikać jedna po drugiej, Sybil nie ma jednak innego wyjścia, jak tylko zwrócić się do niego o pomoc w ich odnalezieniu. Świat poza murami katedry jest pełen niebezpieczeństw, a szukane przez nią odpowiedzi znane są tylko siłom wyższym. I choć dziewczyna wolałaby unikać ciemnych oczu Rodricka i jego ciętego języka, zdaje sobie sprawę, że tylko ten heretyk może pokonać boga.”
Świat tej książki jest bardzo prosty i jednoliniowy. Mamy podział na kupców, rybaków, rycerzy itd. a każdej z tych kast przypisany jest konkretny Omen i miejsce na świecie. Fabuła przypomina RPG’a gdzie chodzimy od punktu A do punktu B, pokonujemy bossów i zdobywamy magiczne przedmioty. Nic nadzwyczajnego. Wątek miłosny jest oczywisty od pierwszych stron, bohaterowie przedrzeźniają się jak małolaty. Teksty są momentami cringowe i dość płytkie, ale o dziwo jest dość powolny (taki slow burn) i nawet scena łóżkowa jest w porządku (nie była ani cringowa ani fascynująca). Generalnie cała ta książka jest po prostu nijaka. Nie ma tu nic fenomenalnego, aby się pozachwycać ani nic tragicznego, żebym mogła się pośmiać z dziur logicznych.
„Rycerz i ćma” to po prostu przeciętniak.
Ocena: 4/10

08 czerwca 2025

Recenzja: Lauren Roberts – Beztroska (DNF)

Spróbowałam przeczytać drugi tom z myślą, że może się zaskoczę – przeliczyłam się (i to mocno). Nie sądziłam, że może być jeszcze nudniej a jednak – w tej książce autentycznie nic się nie dzieje (fabularnie nic się nie zmienia).
„Ona i on szukają zemsty. I ona, i on czują do siebie niepohamowaną namiętność. Paedyn, pogromczyni króla Ilyi, musi się ukrywać. Kai, lojalny Egzekutor, na zlecenie swojego brata Kitta, nowego władcy królestwa, wyrusza w pościg za zdrajczynią. Ma ją dostarczyć, żywą lub martwą, przed oblicze monarchy. Czeka ich nie tylko starcie z bezwzględnymi warunkami na pustyni i czyhającymi na nich niebezpieczeństwami, ale również – z własną słabością. Walka między powinnością, a pragnieniem, którą będą musieli stoczyć, okaże się walką na śmierć i życie…”
Kontynuacja „Bezsilnej” rozpoczyna się sceną, gdzie Kai udaje się zapalić świeczkę na grobie siostry, o której nie było ani słowa w pierwszej części. Oczywiście dostajemy też „streszczenie” zakończenia poprzedniego tomu od Paedyn. Po kilku stronicowym przynudzaniu rozpoczyna się zabawa w kotka i myszkę. Bohater (Kai) udaje się w pościg za bohaterką (Paedyn) i trwa to bez końca, przez całą książkę, przerywane jedynie monologami Kitta o obowiązku, cierpieniu i niczym ciekawym. Dostajemy również dawkę absurdów jak np. gadanie do siebie podczas podróży przez pustynie, łuk i strzały leżące sobie od tak w lesie, podróżowanie po rzekomo niebezpiecznym terenie, gdzie spotykają tylko jedną grupę bandytów i absurdalny tekst o „zabawie w Boga” – skąd to się wzięło – nie wiem. Absurdów jest mniej niż w poprzedniej części, ale wciąż fabuła jest o niczym. Bohaterowie są głupi jak but i dopiero na jakiejś 300 stronie dostajemy potwierdzenie czegoś czego domyśliłam się w 1 tomie.
„Beztroska” ma dwa fajne fragmenty (spotkanie z Abigail oraz końcówka, która mnie rozśmieszyła), ale to za mało abym polubiła tą serię. To jest po prostu nudne (i głupie).
Ocena: 1/10