14 marca 2025

Recenzja: Rebecca Yarros - Onyksowa Burza (Onyx Storm)

„Po spędzeniu niemal osiemnastu miesięcy w Uczelni Wojskowej Basgiath Violet Sorrengail wie, że nie ma już czasu na naukę. Nie ma już czasu na niepewność. Ponieważ bitwa zaczęła się na dobre, a wraz z wrogami nadchodzącymi z zewnątrz, jak i tymi kryjącymi się w ich szeregach, nie wiadomo już komu ufać. Teraz Violet musi wybrać się za upadające aretiańskie osłony, aby znaleźć sprzymierzeńców na obcych ziemiach, którzy będą gotowi stanąć do walki razem z Navarrą. Podróż ta podda próbie jej inteligencję, szczęście i siłę, ale ona zrobi wszystko, żeby uratować ukochanych – swoje smoki, rodzinę, dom oraz jego. Nawet jeśli oznacza to trzymanie tajemnicy tak wielkiej, że mogłaby wszystko zniszczyć. Potrzebują armii. Potrzebują mocy. Potrzebują magii. I potrzebują jednej rzeczy, którą tylko Violet może odnaleźć – prawdy. Jednak burza nadchodzi… I nie wszyscy przetrwają jej gniew.”
W trzecim tomie „Empireum” od razu zauważyć można, że książka przeszła lepszą redakcje (niż 1 tom). Napisana jest dobrze a fabularnie jest naprawdę spoko. Wprowadzenie wątku veninki Theophanie jest ciekawe i podoba mi się nakreślenie jej przeszłości. Fajnie że złoczyńcy nie są po prostu źli, ale mają jakieś tło fabularne. Relacja Violet i Xadena jest dobrze poprowadzona i uwielbiam wszystkie słodko-gorzkie momenty między nimi. Wątek poszukiwania irydów również jest naprawdę ciekawy, choć momentami trochę się ciągnie. I to jest mój jedyny zarzut jaki mam do tej części – jest po prostu przegadana. Owszem są tutaj momenty świetne, ekscytujące czy też budujące napięcie, ale czasami  następuje zbyt duży spadek tempa akcji. Fragmenty dotyczące mozolnych przygotowań do poszukiwań siódmej rasy smoków, plotki o jakiś romansach pobocznych postaci, scena sprzeczki pomiędzy lotnikami a jeźdźcami czy opisy podróży pomiędzy wyspami są nużące. Gdyby wyciąć te niepotrzebne partie (albo je skrócić) nie miałbym się do czego doczepić. Smoki jak zawsze są cudowne i kradną scenę. Uwielbiam komentarze Andarny i rozwój postaci Aarica w tej części. Samo zakończenie, choć proste i przewidywalne jest bardzo logiczne i spójne z całością.
„Onyx Storm” uważam za dobrą kontynuacje, tylko momentami zbyt przegadaną.
Ocena: 6/10

06 lutego 2025

Recenzja: Rebecca Yarros – Żelazny płomień (Iron Flame)

„Wszyscy spodziewali się, że Violet Sorrengail umrze w trakcie pierwszego roku w Uczelni Wojskowej Basgiath. Jednak Odsiew był zaledwie pierwszym testem mającym na celu pozbycie się kadetów o słabej woli, niemających szczęścia i niegodnych. Teraz zaczyna się prawdziwe szkolenie i Violet już się zastanawia, jak to przetrwa. Nie chodzi o to, że jest wyczerpujące czy wyjątkowo brutalne albo stworzone do tego, by przesuwać próg bólu kadetów do granic wytrzymałości. Problem stanowi nowy wicekomendant, który postawił sobie za punkt honoru udowodnienie Violet, że jest bezsilna – chyba że zdradzi mężczyznę, którego kocha. Mimo że ciało Violet jest słabsze i bardziej kruche niż innych, dziewczyna wciąż ma spryt… oraz żelazną wolę. A dowództwo zapomniało o najważniejszej lekcji, jakiej nauczył ją Basgiath: jeźdźcy smoków tworzą własne zasady. Niestety w trakcie tego roku sama determinacja nie wystarczy.”
Druga cześć serii Empireum zaczyna się powoli (tuż po zakończeniu pierwszej i spotkaniu Brenanna) i choć nie jestem fanką tak powolnego wstępu, to muszę przyznać autorce, że tym razem lepiej radzi sobie z tworzeniem napięcia i ciągłości akcji. Zdecydowanie druga część jest równiejsza i płynniejsza w czytaniu. Jedynym dużym problemem są przemyślenia bohaterki i jej ciągłe wspominanie / refleksje (nawet w czasie walki, co powinno ją zabić), które wybijają z czytania. Rozumiem tylko wspomnienie Liama, którego śmierć ewidentnie wpłynęła na psychikę bohaterki, zaś wątek Sloane jest nijaki i mógłby zostać zawarty w kilku zdaniach. W przeciwieństwie do wątku Aarica Graycastle, który może i jest trochę naiwny (nierozpoznanie przez profesorów), ale mnie zaintrygował i mam nadzieję, że zostanie rozwinięty w kontynuacji. Ma zadatki na ciekawą postać (o ile autorka o nim nie zapomni). Varrish był ciekawą postacią, ale zakończenie jego wątku trochę mnie rozczarowało (chciałam czegoś więcej). Liczyłam na coś więcej również w zakończeniu całego tomu, choć znajduje się tam element… zaskoczenia, końcówka jest urwana. Relacja głównych bohaterów jest w dużej mierze kliszą drugiej części większości romantasy, choć muszę przyznać, że smuty są tym razem lepsze (nie czułam takiego cringe jak w pierwszej części). Violet w końcu zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, choć nadal jest dość stereotypową bohaterką. Na szczęście sparowana jest z Xadenem, który ma kilka asów w rękawie. Natomiast Tarin to MVP tej części – uwielbiam jego charakter a scena jak z Sgaeyl machali ogonami była przeurocza. Dla takich momentów warto przeczytać tą serię.
Ocena: 7/10