21 marca 2020

Recenzja: Netflix – Wiedźmin


Bardzo długo nie mogłam się zebrać do napisania czegokolwiek o tym serialu. Przez ten czas widziałam wiele skrajnie różnych opinii. Moja leży chyba gdzieś po środku, ale nie spodziewajcie się w niej za wielu pochwał. Serial od Netflixa okazał się dokładnie taki jak przypuszczałam – przeciętny.
„Geralt z Rivii, zmutowany łowca potworów, podąża ścieżką przeznaczenia w świecie, gdzie ludzie często okazują się gorsi niż najstraszniejsze monstra.”
Drewniane dialogi i przeskoki między wątkami to dwa pierwsze określenia, które przychodzą mi na myśl po obejrzeniu serialu. Pomimo tego, że jestem dobrze zaznajomiona z uniwersum „Wiedźmina” momentami marszczyłam czoło (potem często okazywało się, że to był kolejny przeskok do innego wątku i czasu akcji). Na papierze pokazanie trzech linii fabularnych równocześnie mogło wydawać się ciekawe, jednak w efekcie końcowym to po prostu nie wyszło za dobrze. Wolałabym, aby jeden odcinek był poświęcony jednemu bohaterowi / wątkowi, a nie skakano, co dwie minuty między nimi, i to jeszcze w tak chaotyczny sposób. Jednak najbardziej drażniącym elementem serialu były dla mnie teatralne ustawienia kamer przy rozmowach bohaterów. Kamera na pierwszego mówiącego potem na drugiego i tak z powrotem. Przeciwieństwem do tego były płynne sceny walki (jakby kręciły to dwie różne ekipy). Bitwa o Wzgórze Sodden w finałowym epizodzie była naprawdę świetna. Jedynym problemem bitew w serialu były zbroje Nifgardczyków, które aż kuły w oczy. Zbroje, tych budzących strach wojowników wyglądały jakby były zrobione z czarnej bibuły.
Naprawdę współczuję osobom, które sięgnęły po ten serial przed książką. Mam nadzieję, że jednak nie zniechęcą się do „Wiedźmina” i sięgną po serie, w której odkryją wiele smaczków i przede wszystkim mroczny klimat, którego tutaj tak mi zabrakło. Wynika to głownie z braku jakiejkolwiek pracy światłem, nijakiej muzyki oraz czystości, której nie powinno być. „Wiedźmin” aż prosi się o mrok, brud i przemoc. A momentami widziałam przed sobą lalusia grającego gbura. Cavill od początku nie pasował mi do tej roli, a po obejrzeniu serialu jeszcze bardziej się do niego zniechęciłam. Już nawet nie chodzi mi o te brzydkie czarne oczy, zamiast wilczych źrenic czy medalion, który wygląda jak tania moneta, ale coś w aparycji i ruchach aktora mnie drażniło i nie pasowało mi do granej przez niego roli Geralta. Nawet przezabawny fragment z Jaskrem w drugim odcinku, nie zatrze złego wrażenia, jakie na mnie wywarł Cavill. Bard też nie był idealną postacią, ale znośną. Choć fakt, że twórcy nie postarali się o nic więcej poza „daj grosza Wiedźminowi” nie zachwyca.
Wątek Ciri to chyba jednak największa kula u nogi serialu. Przy całej sympatii do grającej ją Freyi Allan i samej postaci Lwiątka z Cintry, powinna ona dostać w serialu rolę, co najwyżej drugoplanową. Obserwowanie biegającej w kółko bohaterki jest, mówiąc wprost nudne. Do tego dochodzi fakt, iż twórcy nie raczyli rozwinąć relacji łączącej Ciri z Geraltem. Przy samej przepowiedni tak „emocjonalne” spotkanie wydaje się denne i naciągane.  Zawiodłam się na tej „parze”. Tak samo jak na zupełnie nietrafionej kreacji postaci Triss. Mimo tego to właśnie postacie drugoplanowe czy trzecioplanowe ratują cały serial. Kreacja postaci Jeża oraz cała jego historia łącznie z efektami specjalnymi była cudownie zrealizowana. A lwia królowa to mistrzostwo! Jodhi May zauroczyła mnie całkowicie. Kalante jest najbardziej barwną i wyrazistą postacią w całym serialu Netflixa.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie również wątek Yennefer. Miałam naprawdę wielkie obawy względem „pani z chupa chupsem”, ale zostałam mile zaskoczona. Jej historia pokazana była całkiem ciekawie, a „przemiana” zrobiła na mnie o wiele większe wrażenie niż jakakolwiek inna scena walki czy magii. Nawet potwory w większości wyglądają dobrze. Problem jest tylko z dwoma – strzygą i smokiem. Strzyga bardziej przypomina porońca, niż jednego z najstraszniejszych potworów ze słowiańskich legend. A smokowi bliżej do jaszczurki. Teraz zastanawiam się, co lepsze polski bajkowy smok czy netflixowa jaszczurka. Najwyraźniej stworzenie smoka nie jest takie łatwe.
Zdecydowanie nie jest to produkcja, do której się wraca jak np. stara wersja „Władcy Pierścieni”. Netflixowego „Wiedźmina” ogląda się przyjemnie, pod warunkiem, że podejdziemy do niego z przymrużeniem oka. To po prostu strasznie chaotyczny, teatralny serial, ale nie najgorszy.
Ocena: 5/10

30 komentarzy:

  1. Wieśka obejrzałam za jednym razem i wpadłam. Potem przyszła kolej na książki i na grę. Faktycznie, linia czasowa była naprawdę zawiła. Chłopak mi tłumaczył większość (bo wcześniej nie znałam książek), ale już już zrozumiałam, co i jak, serial naprawdę wydawał się świetny. Tylko Yennefer mnie trochę irytowała, ta jej ciągle pełna bólu twarz...

    www.pomistrzowsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę, nie spodziewałam się takiej przeciętnej oceny. Widocznie nie wszystko co "wiedźminowskie" jest dobre. Co do serialu, oglądał go mój brat. Ja czytałam kiedyś książki Sapkowskiego, niemniej jednak chcę kiedyś skontrastować je z ekranizacją. WIem teraz, że za wiele oczekiwać od niej nie powinnam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety Netflix się nie popisał, ale bardzo źle nie było - bardziej polecam obejrzeć np. Wiedźmin Fan Film na you tube :)

      Usuń
  3. Mnie w ogóle nie ciągnie do tego serialu, widać, że nie bez powodu ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dla tej produkcji zmieniłam zdanie i obejrzałam odcinkowe wydanie..osobiście mi się podobała, aczkolwiek miałam inne wyrażenia (książki czytałam)...pomimo wszystko czekam na drugi sezon, który niestety się opóźni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niespecjalnie wyczekuję kontynuacji, ale może ją obejrzę... zobaczymy :)

      Usuń
  5. Ja Cię tak bardzo przepraszam, ale ja tak nie lubię wiedźmina, iż nie będę się wypowiadać na ten temat. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie widziałam. Mój mąż po obejrzeniu pierwszego odcinka wyśmiał serial i odradził... Dlatego póki co nie planuję oglądania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mamy podobne opinie o serialu co mąż tyle, że wytrwałam do końca :)

      Usuń
  7. Kocham Wiedźmina, planuję serial, ale się boję, że szlag mnie trafi podczas oglądania. Jeszcze jak tak czytam twoją opinię to coraz bardziej się przychylam, że mnie trafi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. nie oglądałam jeszcze, ale pewnie kiedyś się skuszę :) póki co nie przeczytałam całej serii książek o Wiedźminie. Będąc w liceum czytałam "Krew Elfów" ale nic już z tej książki nie pamiętam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książki jak najbardziej warto nadrobić serial niekoniecznie :)

      Usuń
  9. Jestem w nielicznej grupie ludzi, którzy nie lubią Wiedźmina :p

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie czytałam , więc nie wiem czy sięgać po ekranizację, wolę najpierw czytać, a później oglądać :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra recenzja. Mimo iż Wiedźmina książkowego uwielbiam to średnio mnie ciągnie do serialu i ciągle odkładam go na potem ;p chyba prędzej skuszę się na grę (chociaż grać nie lubię ;p)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham książkowego Wiedźmina a w gry troszkę grałam i polecam a Netflixa odradzam :/

      Usuń
  12. Książek nie czytałam, grać nie grałam, ale serial obejrzałam i nawet mi się podobał, chociaż przeskoki mnie irytowały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to książki polecam, gry też i również Pół wieku poezji później :)

      Usuń
  13. Mnie do tego kompletnie nie ciagnie - nie jest to mój gatunek :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Miałam ogólne nieco bardziej pozytywne wrażenia po serialu, chociaż linie czasowe doprowadzały mnie to szału, ale na przykład zupełnie nie przeszkadzał mi Cavill w roli Wiedźmina, za to z drugiej strony nie przekonała mnie do siebie Yennefer ani trochę. Być może z pewnego punktu widzenia, to że serial wywołuje tak skrajne refleksje u widzów to jest jakieś osiągnięcie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Z tej recenzji wynika, że mamy podobne zdanie :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli pozostawisz po sobie ślad :)